Dermokosmetyki lub zdrowie – wybór należy…

Czym się różnią dermokosmetyki od zwykłych kosmetyków? Otóż na pewno nie składnikami – te bywają takie same w tradycyjnych kremach , jak i dermokosmetykach. Różnica polega na tym, że dermokosmetyki mają cząsteczki substancji aktywnych w kosmetyku zamknięte w w mikroskopijnych kapsułkach – nanocząsteczkach wędrują dość swobodnie w głąb naszego ciała.

Firmy kosmetyczne i kupujący nowoczesne preparaty są zadowoleni – nareszcie widać efekty kuracji i dbanie o skórę. Teoretycznie wielkość nanocząsteczki uniemożliwia jej wędrówkę zbyt daleko w głąb naszego ciała. Praktycznie nie jest ten proces zbadany do końca.

Po chwilowym zachwycie nanocząsteczkami, z różnych stron świata dochodzę niepokojące wyniki badań – nanocząsteczki kumulują się w różnych narządach – w układzie limfatycznym, nerwowym, wątrobie, stwierdzono ich nagromadzenie wokół mieszków włosowych, w fałdach skóry, są one tak drobne, że mogą wnikać do komórek płuc czy mózgu.

Dążenie do tworzenia jak najskuteczniejszych kosmetyków zagraża tym, że producenci nie będą zbytnio przejmować się wynikami wielu badań, które coraz częściej stawiają pod znakiem zapytania sensowność używania kosmetyków z nanocząsteczkami i podkreślają, że używanie tych o wielkości poniżej 100nm jest na pewno szkodliwe – tylko jak sprawdzić w domu ich wielkość?

Nikt nie potrafi odpowiedzieć na podstawowe pytanie – czy nanocząsteczki gromadzące się w organizmie są przyczyną jakiś schorzeń, zaburzeń w pracy narządów. W prasie ukazał się krótki artykuł, w którym autor sugeruje, że nanocząsteczki przenikające do krwi (czyli, że są mniejsze niż zakładają normy) mogą być nawet przyczyną nowotworów – na to nie ma dotychczas żadnych naukowych dowodów.

Wiadomo już, że nanocząsteczki łatwiej wnikają w skórę uszkodzoną przez słońce – w filtrach przeciwsłonecznych są zazwyczaj nanocząsteczki tlenków metali. Może dojść do sytuacji, że kosmetyk z filtrem będzie miał tak małe nanocząsteczki, że znajdą się one zbyt głęboką, by odbijać promienie UV.

Obecnie najczęściej wykorzystywane są w kosmetyce liposomy o wielkości 100-250 nm – mają one możliwość przenikania między komórkami keratyny naskórka. Nie wolno używać mniejszych liposomów, ponieważ mogą wnikać zbyt głęboką w tkanki. Liposomy mogą przenosić w głąb naszej skóry wszelkie substancje ją pielęgnujące i leczące.

Może tu pojawić się argument, że nanocząsteczki stosowane są, co prawda jeszcze w sferze badawczej, do niszczenia nowotworów. Jednak trzeba tu podkreślić, że takie działania są bardzo ściśle kontrolowane, że naukowcy piszą o sukcesach, a zazwyczaj pomijają w artykułach porażki, błędy, które często nie służą zdrowiu.

Sprawa wykorzystywania nanocząsteczek w kosmetykach jest poważna, nawet Parlament Europejski, który jeszcze w roku 2007 nie dostrzegał żadnego problemu z używaniem nanocząsteczek w kosmetykach stosowanych na zdrową skórę, obecnie zaakceptował nową ustawę, która zobowiązuje producentów preparatów z nanocząsteczkami od 2012 r. do rygorystycznych badań wszystkich tego typu produktów wchodzących na rynek.

Co my mamy robić? Kosmetyki z nanocząsteczkami dobrze wpływają na stan naszej skóry, często leczą jej różne problemy, sprawdzają się w pielęgnacji skóry wrażliwej… i jak to, rezygnować z tego wszystkiego? Wydaje się, że tu idealnie sprawdzi się zdrowy rozsądek i brak przesady w używaniu preparatów z nanocząsteczkami.
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*

*

*